Po deszczu, a jak bardzo nie pada to w trakcie, wkładamy kalosze, zabieramy parasolkę i chodzimy z Igą szukać ślimaków. Tak było też pod koniec zeszłego tygodnia, gdy wreszcie pogoda uraczyła nas deszczem. Początkowo tak lało, że myślałam, że z wyjścia nici, ale jednak się rozpogodziło i Iga miała okazję powiedzieć ślimaczkom "Ślimak, ślimak pokaż rogi, dam ci sera na pierogi" :) Chociaż tym razem ślimaków było jak na lekarstwo, te, które znalazłyśmy spisały się na medal i rogi pokazały:
A gdy już szukanie ślimaków już się Idze znudziło, nadszedł czas na skakanie po kałużach. Iga lubi kałuże, zarówno te małe:
jak i duże (ależ się zrymowało):
Do domu wracała umoczona i ochlapana błotem, ale szczęśliwa. Ważne, że się wyszalała, a brudnymi ubraniami się nie przejmujemy. Bo w końcu od czego mamy w domu pralkę? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz